http://gazetapraca.pl/gazetapraca/1,90440,7741158,Bibliotekarski_dramat.html
Jedyny dramat to niektóre komentarze pod artykułem.
I poSTRaFJam PÓryZtÓF IENSykoFyH, którzy tak dzielnie dbają o jakość lingwistyczną artykułu...
Polecam :)
piątek, 9 kwietnia 2010
sobota, 3 kwietnia 2010
wtorek, 30 marca 2010
Młodszy bibliotekarz czyta...
Z odbiorem paska zbiegła się lektura tego artykułu:
http://praca.wp.pl/kat,18453,title,Oto-zawody-w-ktorych-zarabiaja-najmniej,wid,12120848,wiadomosc.html?ticaid=19e63
Smutne jak cholera... i pasek i artykuł.
http://praca.wp.pl/kat,18453,title,Oto-zawody-w-ktorych-zarabiaja-najmniej,wid,12120848,wiadomosc.html?ticaid=19e63
Smutne jak cholera... i pasek i artykuł.
piątek, 26 marca 2010
Młodszy bibliotekarz przed "srebrnym ekranem"
Going down the rabbit hole...
Czyli "zmierzać w głąb króliczej nory". Rzekomo w środowisku narkomanów zwrot ten oznacza zażywanie narkotyków. Plotki głoszą, że autor "Alicji w Krainie Czarów" Charles Lutwidg Dodgson, lepiej znany jako Lewis Carroll, napisał książkę będąc "na haju". Ja jestem skłonny w to uwierzyć. Oglądając ekranizację książki Carolla (w 3D, oryginalnej wersji językowej i niemal pustej sali) miałem wrażenie, że sam jestem "na haju". Plastyczne schizofreniczno-surrealistyczne wizje Tima Burtona wykreowane za sprawą techniki komputerowej (Kot z Cheshire mmmm...) i aktorów (wszechstronny Johny Depp, świeża Mia Wasikowska i powalająca Helena Bonham Carter) powodują, że nie wiem jak zakończyć to zdanie :P Warto jeszcze wspomnieć o Anne Hathaway, która trzyma narkotyczny poziom filmu, zachowując się jak odurzona opium. Całości dopełnia wspaniała muzyka. Kino na dobrym poziomie plus narkotyczne wizje bez używek :)
Mówię Wam, czerwona królowa istnieje ]:->
Czyli "zmierzać w głąb króliczej nory". Rzekomo w środowisku narkomanów zwrot ten oznacza zażywanie narkotyków. Plotki głoszą, że autor "Alicji w Krainie Czarów" Charles Lutwidg Dodgson, lepiej znany jako Lewis Carroll, napisał książkę będąc "na haju". Ja jestem skłonny w to uwierzyć. Oglądając ekranizację książki Carolla (w 3D, oryginalnej wersji językowej i niemal pustej sali) miałem wrażenie, że sam jestem "na haju". Plastyczne schizofreniczno-surrealistyczne wizje Tima Burtona wykreowane za sprawą techniki komputerowej (Kot z Cheshire mmmm...) i aktorów (wszechstronny Johny Depp, świeża Mia Wasikowska i powalająca Helena Bonham Carter) powodują, że nie wiem jak zakończyć to zdanie :P Warto jeszcze wspomnieć o Anne Hathaway, która trzyma narkotyczny poziom filmu, zachowując się jak odurzona opium. Całości dopełnia wspaniała muzyka. Kino na dobrym poziomie plus narkotyczne wizje bez używek :)
Mówię Wam, czerwona królowa istnieje ]:->
środa, 24 marca 2010
Młodszy bibliotekarz czyta...
Zachęcam do lektury nowego numeru "Polityki". A w nim: proza dnia codziennego czyli biblioteki rozruszające wieś i pasja a może już obsesja (moja) czyli fascynujący język niesłyszących.
środa, 17 marca 2010
Zza bibliotecznej lady...
Erotic Wednesday
Dialog zasłyszany przy wrzutni:
[D]oświadczona czytelniczka.
[N]iedoświadczony czytelnik.
[N]: Jak ja mam te książki zwrócić?
[D]: Włóż książkę tutaj, ale powoli. Głębiej, głębiej, głębiej. O właśnie tak.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------
[C]zytelnik.
[J]a.
[C]: Przepraszam bardzo, ale nie wiem co zrobić bo mi się książka spuściła.
[J]:...
Bo mężczyźni myślą o seksie średnio co 7 sekund...
Dialog zasłyszany przy wrzutni:
[D]oświadczona czytelniczka.
[N]iedoświadczony czytelnik.
[N]: Jak ja mam te książki zwrócić?
[D]: Włóż książkę tutaj, ale powoli. Głębiej, głębiej, głębiej. O właśnie tak.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------
[C]zytelnik.
[J]a.
[C]: Przepraszam bardzo, ale nie wiem co zrobić bo mi się książka spuściła.
[J]:...
Bo mężczyźni myślą o seksie średnio co 7 sekund...
piątek, 12 marca 2010
Refleksje młodszego bibliotekarza...
Gnuśnieję, gnuśnieję już drugi tydzień i... dobrze mi z tym. Przez ten błogi okres starałem się nie myśleć o pracy, a w zasadzie o moim "ambitnym" stanowisku. Specjalnie rozgraniczyłem pracę od stanowiska, pracę w znaczeniu zawodu lubię, stanowiska zdecydowanie nie. Ale o tym każdy wie :) Wracając do tematu - i tak przez okres dwóch tygodni starałem nie zaprzątać sobie głowy pracą, grzecznie łykałem antybiotyk i stosowałem się do zaleceń lekarza. Niestety praca nie dawała o sobie zapomnieć. Najpierw podczas porządkowania dokumentów z mojej teczki wypadła pocztówka... właśnie taka:
Pocztówkę kilka tygodni temu znalazłem przy mojej służbowej ladzie (między repertuarem Teatru Wielkiego a ogłoszeniami dla studentów) i wtedy pomyślałem sobie o tym, że los potrafi być niezwykle ironiczny.
Natomiast tydzień temu z rąk Dziekana Uniwersytetu Warszawskiego odbierałem dyplom ukończenia studiów (już drugich). Pan Dziekan coś mówił, gratulował ale ja nie słuchałem, moje myśli skupiały się na tym co zrobić z dyplomem ze specjalizacji ogólnej i translatorskiej. I tak w mojej głowie narodziło się kilka opcji:
a) Wbiec z radosnym uśmiechem do gabinetów najwyższych i krzyknąć "Kochana dyrekcjo! Jestem świeżo upieczonym, dyplomowanym tłumaczem. Zatem macie dyplomowanego bibliotekarza, dyplomowanego tłumacza i NIEdyplomowanego kasjera w jednym. Może jakaś podwyżka, ew. zmiana stanowiska?";
b) Oprawić dyplom i postawić go przy stojaczku z napisem KASA, może czytelnicy przestaną nazywać mnie kasjerem;
c) Wykorzystać dyplom jako "każdy papier, który kiedyś się kończy";
d) Wykorzystać dyplom i nabyte umiejętności do znalezienia dodatkowej/ nowej pracy.
Opcja a i b niestety odpadały. C zdecydowanie odpadała, za ciężko na ten dyplom pracowałem, choć dla niektórych mój dyplom jest "każdym papierem, który kiedyś się kończy "(patrz punkt a i b). Pozostała opcja d i mam zamiar wdrożyć ją w życie :) W poniedziałek praca nadal nie dawała o sobie zapomnieć. Tym razem przybrała formę plotek, które pokonały kilometry dzielące moje mieszkanie od zakładu pracy i radośnie obwieściły mi, że moje zwolnienie to efekt prac zleconych, które wykonuję kosztem pracy stałej. I zacząłem żałować, bardzo żałować, że akurat ta plotka nie jest prawdą, przynajmniej do tej marnej pensji człowiek by sobie dorobił. Ale nic nie było tak druzgocące jak informacja (która niestety plotką nie jest) o tym, że w pracy szykują się zwolnienia. I tak za kilkuletnią współpracę podziękuje się młodym bibliotekarzom (dodam, że wykwalifikowanym). Bibliotekarzom ambitnym, inteligentnym, mądrym, z ikrą , polotem, wiedzą et cetera, cetera, cetera... słodzić mogę niemal w nieskończoność. A pozwalam sobie na taki "cukier" ponieważ niektórych znam od ośmiu lat, co więcej, z niektórymi przeżywałem wzloty i upadki w ciągu pięciu lat studiów.
Żal.pl.
I tu rodzi się pytanie... nie "dlaczego?", na to pytanie nawet nie warto odpowiadać (pozwolę sobie spuścić zasłonę milczenia). Tylko pytanie, "kto zajmie Ich miejsca?" (te wakaty przecież nie znikną). I tak zaczynają się pojawiać kolejne pytania:
Gdzie są miejsca pracy dla wykształconych bibliotekarzy?
Dlaczego nasze pensje są takie niskie?
Gdzie prestiż naszego zawodu?
Dlaczego wielu z nas w pracy nie jest docenianych?
Pytania można mnożyć w nieskończoność.
Na część z nich odpowiedź znajduje się pod tymi adresami:
http://demotywatory.pl/szukaj/page/5?q=studia&where=glowna&when=inf&size=max
http://demotywatory.pl/1081575/Ukonczone-studia
http://demotywatory.pl/867679/--I-co-ty-masz-po-tej-rachunkowosci
http://demotywatory.pl/757572/Praca
http://demotywatory.pl/1170895/Polski-rynek-pracy
http://demotywatory.pl/1137133/KONIEC-STUDIOW
http://demotywatory.pl/556116/Gratulacje
http://demotywatory.pl/143624/5-lat-studiow-2-fakultety-certyfikaty
http://demotywatory.pl/100148/Twoja-praca
http://demotywatory.pl/70896/Politologia-socjologia-europeistyka
http://demotywatory.pl/1176921/--Wiec-czemu-pani-zostala-prawniczka
Demotywator prawdę Ci powie...
Że niby ja sarkastyczny? A w życiu!
Pocztówkę kilka tygodni temu znalazłem przy mojej służbowej ladzie (między repertuarem Teatru Wielkiego a ogłoszeniami dla studentów) i wtedy pomyślałem sobie o tym, że los potrafi być niezwykle ironiczny.
Natomiast tydzień temu z rąk Dziekana Uniwersytetu Warszawskiego odbierałem dyplom ukończenia studiów (już drugich). Pan Dziekan coś mówił, gratulował ale ja nie słuchałem, moje myśli skupiały się na tym co zrobić z dyplomem ze specjalizacji ogólnej i translatorskiej. I tak w mojej głowie narodziło się kilka opcji:
a) Wbiec z radosnym uśmiechem do gabinetów najwyższych i krzyknąć "Kochana dyrekcjo! Jestem świeżo upieczonym, dyplomowanym tłumaczem. Zatem macie dyplomowanego bibliotekarza, dyplomowanego tłumacza i NIEdyplomowanego kasjera w jednym. Może jakaś podwyżka, ew. zmiana stanowiska?";
b) Oprawić dyplom i postawić go przy stojaczku z napisem KASA, może czytelnicy przestaną nazywać mnie kasjerem;
c) Wykorzystać dyplom jako "każdy papier, który kiedyś się kończy";
d) Wykorzystać dyplom i nabyte umiejętności do znalezienia dodatkowej/ nowej pracy.
Opcja a i b niestety odpadały. C zdecydowanie odpadała, za ciężko na ten dyplom pracowałem, choć dla niektórych mój dyplom jest "każdym papierem, który kiedyś się kończy "(patrz punkt a i b). Pozostała opcja d i mam zamiar wdrożyć ją w życie :) W poniedziałek praca nadal nie dawała o sobie zapomnieć. Tym razem przybrała formę plotek, które pokonały kilometry dzielące moje mieszkanie od zakładu pracy i radośnie obwieściły mi, że moje zwolnienie to efekt prac zleconych, które wykonuję kosztem pracy stałej. I zacząłem żałować, bardzo żałować, że akurat ta plotka nie jest prawdą, przynajmniej do tej marnej pensji człowiek by sobie dorobił. Ale nic nie było tak druzgocące jak informacja (która niestety plotką nie jest) o tym, że w pracy szykują się zwolnienia. I tak za kilkuletnią współpracę podziękuje się młodym bibliotekarzom (dodam, że wykwalifikowanym). Bibliotekarzom ambitnym, inteligentnym, mądrym, z ikrą , polotem, wiedzą et cetera, cetera, cetera... słodzić mogę niemal w nieskończoność. A pozwalam sobie na taki "cukier" ponieważ niektórych znam od ośmiu lat, co więcej, z niektórymi przeżywałem wzloty i upadki w ciągu pięciu lat studiów.
Żal.pl.
I tu rodzi się pytanie... nie "dlaczego?", na to pytanie nawet nie warto odpowiadać (pozwolę sobie spuścić zasłonę milczenia). Tylko pytanie, "kto zajmie Ich miejsca?" (te wakaty przecież nie znikną). I tak zaczynają się pojawiać kolejne pytania:
Gdzie są miejsca pracy dla wykształconych bibliotekarzy?
Dlaczego nasze pensje są takie niskie?
Gdzie prestiż naszego zawodu?
Dlaczego wielu z nas w pracy nie jest docenianych?
Pytania można mnożyć w nieskończoność.
Na część z nich odpowiedź znajduje się pod tymi adresami:
http://demotywatory.pl/szukaj/page/5?q=studia&where=glowna&when=inf&size=max
http://demotywatory.pl/1081575/Ukonczone-studia
http://demotywatory.pl/867679/--I-co-ty-masz-po-tej-rachunkowosci
http://demotywatory.pl/757572/Praca
http://demotywatory.pl/1170895/Polski-rynek-pracy
http://demotywatory.pl/1137133/KONIEC-STUDIOW
http://demotywatory.pl/556116/Gratulacje
http://demotywatory.pl/143624/5-lat-studiow-2-fakultety-certyfikaty
http://demotywatory.pl/100148/Twoja-praca
http://demotywatory.pl/70896/Politologia-socjologia-europeistyka
http://demotywatory.pl/1176921/--Wiec-czemu-pani-zostala-prawniczka
Demotywator prawdę Ci powie...
Że niby ja sarkastyczny? A w życiu!
Subskrybuj:
Posty (Atom)