niedziela, 27 grudnia 2009

Święta, Święta i po Świętach

Druzgocącą liczbą głosów (dwóch, w tym jeden mój), lekturą obowiązkową w czasie Świąt została "Opowieść Wigilijna" Charlesa Dickensa - bardzo dobry wybór.

Święta jak zawsze okazały się klapą... Ani jednej książki pod choinką, ani jednego pulowerka, ani jednej gumki do ścierania czy porządnego ołówka... normalny dramat!

Tylko kosmetyki - po co? Bibliotekarze ich nie używają, my się nie pocimy.

Płyty CD - bibliotekarze nie słuchają muzyki, bo w uszach mamy tylko watę.

Podkładki do laptopów - bibliotekarze nie używają laptopów, jedynie stare maszyny do pisania.


Markowe szorty - bibliotekarze mają tylko jedną parę białych majtasów z rynku od pani Stasi, które piorą co wieczór i zakładają następnego dnia rano.


Słodycze, wino - bibliotekarze nie jedzą ani nie piją, to kurz, wilgoć i celuloza utrzymują nas przy życiu.

Najmilszym akcentem była moja kochana bunia Ala, a dokładniej jej opowieść:

[B]unia Ala.

[J]a.

[B]: Wchodzę do tego sklepu i mówię do sprzedawczyni - proszę pani do mojej rury od odkurzacza nie pasuje żadna szczotka, wszystkie strasznie słabo ciągną. A ona mi mówi - na tamtej półce leżą szczotki. A ja jej mówię, że te też nie pasują. Na co ona - aaa, to już wiem w czym problem. I sprzedała mi taką końcówkę, do której pasują wszystkie moje szczotki. Mówię ci wnusiu jak teraz ciągnie, dywanu tak czystego to ja nigdy nie miałam.

[J]: To świetnie babciu.

[B]: Bo wiesz wnusiu, bez tej końcówki odkurzanie to... tak, jakby chłop babę po dupie klepał.

[J]:...

Żałujcie, że nie widzieliście mojej miny.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz