niedziela, 14 lutego 2010

Zawartość cukru w cukrze

Nie wiem co mnie podkusiło aby dzisiaj wybrać się do "Manufaktury próżności" i tam w towarzystwie pysznej kawy i dobrej książki spędzić popołudnie. Gdybym był diabetykiem to nawet największa dawka insuliny by mi nie pomogła. "Słitaśne" buziaczki, "słitaśne" uściski, "słitaśne" serduszka, "słitaśne" spojrzenia, "słitaśne" uśmiechy... Nawet moja ulubiona kawa była słodsza niż zwykle. Po dwóch godzinach spędzonych w karmelowej atmosferze powiedziałem dość!

Wikipedia podpowiada, że Święty Walenty to patron ciężkich chorób, zwłaszcza umysłowych, nerwowych i epilepsji. Teraz wiem czemu Św. Walenty jest kojarzony z dniem zakochanych, większość ludzi w tym dniu zachowuje się jak cierpiący na choroby umysłowe ]:->

Przy okazji dzisiejszego "święta" trochę literatury pasującej do "słitaśnej" stylistyki. Jest taka pisarka, którą można traktować jako swoisty fenomen. Przez czytelniczki zwana "Sztilową", "Stellą" ew. panem "Stilem". Jeśli nikt z Was jeszcze nie zorientował się o kim mowa to wyjaśniam, że chodzi o bardzo płodną literacko Danielle Fernande Dominique Schuelein-Steel, znaną jako Danielle Steel. W czasach gdy pracowałem w bibliotece publicznej, pani Steel była rozchwytywana, nie ważne czy książka była wydana w roku 1992 czy 2002, każda jej pozycja nie stała na półce dłużej niż 5 min. I pewnego dnia sam postanowiłem zasmakować twórczości pani Steel... i smakowałem 3 razy, za każdym razem rezygnując po 5, 10 stronach. Za trzecim razem krzycząc "na pohybel" chwyciłem liczącą zaledwie 128 stron skromną książeczkę pod tytułem "Anioł Johnny". I ponownie po kilku stronach musiałem wypić szklankę soku z cytryny. Do dziś nie wiem w czym tkwi fenomen "Stelli", co w jej twórczości tak podoba się czytelnikom?

Dobra, może nie jestem romantykiem...

W każdym razie, dla wszystkich cierpiących na choroby umysł... tzn. wszystkim zakochanym i lubiącym ckliwe historie polecam "dzieła" pani Steel.


I pozostając nadal w "słitaśnej" stylistyce coś specjalnie na WALIENTYNKI [sic!]



Zastanawiam się czemu pani Aldona nie reprezentowała nas jeszcze na konkursie Eurowizji? Jestem pewien, że zdeklasowałaby konkurencję...

Może za rok, z tego co mi wiadomo w dzisiejszych krajowych eliminacjach pani Aldony zabrakło, a szkoda...

2 komentarze:

  1. To znów chyba nie jesteś jedyny, którego dziwi fenomen Danielle Steel ;) Choć ja byłam bardziej zdeterminowana i przeczytałam 2 książki w całości na pewno! A może i trzy? Nie pamiętam. :) Jedna mi się podobała ("Podarunek" - może nie aż tak mdląco-słodka, a te pozostałe? Cóż, chyba nieszczególnie mi się podobały, skoro nawet tytułów nie pamiętam i ich ilości he he). A na swoje usprawiedliwienie dodam, że miałam naście lat? Taaa... Może to coś tłumaczy he he. A może nie! :D

    Z tym Walentym to w zasadzie nie od dziś wiadomo, że musi wspierać "zakochanych". Obawiam się, że w innym przypadku skończyliby marnie. Te wszystkie rozterki, samobójstwa z miłości i tak dalej. A ja wspaniałe walentynki spędziłam w... Pociągu! :D Też było przyjemnie. Choć szkoda, że obok brak Lubego! Ale jak się nie ma co się lubi i tak dalej... Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. O tak, znam "Pana Stila" - też pracowałam w publicznej i tam równiez były to książki wciąż w obiegu. Czytelniczki polecały sobie nawzajem, zachwycając się każdym tytułem. Ale jeszcze nie próbowałam ich czytać, chyba brakuje mi odwagi... ;)

    OdpowiedzUsuń