piątek, 12 marca 2010

Refleksje młodszego bibliotekarza...

Gnuśnieję, gnuśnieję już drugi tydzień i... dobrze mi z tym. Przez ten błogi okres starałem się nie myśleć o pracy, a w zasadzie o moim "ambitnym" stanowisku. Specjalnie rozgraniczyłem pracę od stanowiska, pracę w znaczeniu zawodu lubię, stanowiska zdecydowanie nie. Ale o tym każdy wie :) Wracając do tematu - i tak przez okres dwóch tygodni starałem nie zaprzątać sobie głowy pracą, grzecznie łykałem antybiotyk i stosowałem się do zaleceń lekarza. Niestety praca nie dawała o sobie zapomnieć. Najpierw podczas porządkowania dokumentów z mojej teczki wypadła pocztówka... właśnie taka:




Pocztówkę kilka tygodni temu znalazłem przy mojej służbowej ladzie (między repertuarem Teatru Wielkiego a ogłoszeniami dla studentów) i wtedy pomyślałem sobie o tym, że los potrafi być niezwykle ironiczny.
Natomiast tydzień temu z rąk Dziekana Uniwersytetu Warszawskiego odbierałem dyplom ukończenia studiów (już drugich). Pan Dziekan coś mówił, gratulował ale ja nie słuchałem, moje myśli skupiały się na tym co zrobić z dyplomem ze specjalizacji ogólnej i translatorskiej. I tak w mojej głowie narodziło się kilka opcji:

a) Wbiec z radosnym uśmiechem do gabinetów najwyższych i krzyknąć "Kochana dyrekcjo! Jestem świeżo upieczonym, dyplomowanym tłumaczem. Zatem macie dyplomowanego bibliotekarza, dyplomowanego tłumacza i NIEdyplomowanego kasjera w jednym. Może jakaś podwyżka, ew. zmiana stanowiska?";

b) Oprawić dyplom i postawić go przy stojaczku z napisem KASA, może czytelnicy przestaną nazywać mnie kasjerem;

c) Wykorzystać dyplom jako "każdy papier, który kiedyś się kończy";

d) Wykorzystać dyplom i nabyte umiejętności do znalezienia dodatkowej/ nowej pracy.

Opcja a i b niestety odpadały. C zdecydowanie odpadała, za ciężko na ten dyplom pracowałem, choć dla niektórych mój dyplom jest "każdym papierem, który kiedyś się kończy "(patrz punkt a i b). Pozostała opcja d i mam zamiar wdrożyć ją w życie :) W poniedziałek praca nadal nie dawała o sobie zapomnieć. Tym razem przybrała formę plotek, które pokonały kilometry dzielące moje mieszkanie od zakładu pracy i radośnie obwieściły mi, że moje zwolnienie to efekt prac zleconych, które wykonuję kosztem pracy stałej. I zacząłem żałować, bardzo żałować, że akurat ta plotka nie jest prawdą, przynajmniej do tej marnej pensji człowiek by sobie dorobił. Ale nic nie było tak druzgocące jak informacja (która niestety plotką nie jest) o tym, że w pracy szykują się zwolnienia. I tak za kilkuletnią współpracę podziękuje się młodym bibliotekarzom (dodam, że wykwalifikowanym). Bibliotekarzom ambitnym, inteligentnym, mądrym, z ikrą , polotem, wiedzą et cetera, cetera, cetera... słodzić mogę niemal w nieskończoność. A pozwalam sobie na taki "cukier" ponieważ niektórych znam od ośmiu lat, co więcej, z niektórymi przeżywałem wzloty i upadki w ciągu pięciu lat studiów.

Żal.pl.

I tu rodzi się pytanie... nie "dlaczego?", na to pytanie nawet nie warto odpowiadać (pozwolę sobie spuścić zasłonę milczenia). Tylko pytanie, "kto zajmie Ich miejsca?" (te wakaty przecież nie znikną). I tak zaczynają się pojawiać kolejne pytania:

Gdzie są miejsca pracy dla wykształconych bibliotekarzy?

Dlaczego nasze pensje są takie niskie?

Gdzie prestiż naszego zawodu?

Dlaczego wielu z nas w pracy nie jest docenianych?

Pytania można mnożyć w nieskończoność.

Na część z nich odpowiedź znajduje się pod tymi adresami:

http://demotywatory.pl/szukaj/page/5?q=studia&where=glowna&when=inf&size=max

http://demotywatory.pl/1081575/Ukonczone-studia

http://demotywatory.pl/867679/--I-co-ty-masz-po-tej-rachunkowosci

http://demotywatory.pl/757572/Praca

http://demotywatory.pl/1170895/Polski-rynek-pracy

http://demotywatory.pl/1137133/KONIEC-STUDIOW

http://demotywatory.pl/556116/Gratulacje

http://demotywatory.pl/143624/5-lat-studiow-2-fakultety-certyfikaty

http://demotywatory.pl/100148/Twoja-praca

http://demotywatory.pl/70896/Politologia-socjologia-europeistyka

http://demotywatory.pl/1176921/--Wiec-czemu-pani-zostala-prawniczka

Demotywator prawdę Ci powie...

Że niby ja sarkastyczny? A w życiu!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz